Szkoły

Studniówka, rok 1977
Marek Olesiewicz swoim artykułem na temat przyszłości, a może przeszłości knyszyńskiego liceum rozpętał żywą dyskusję wśród absolwentów tej szkoły.
Co takiego się stało, jakie zostały popełnione błędy w zarządzaniu szkołą, kto właściwie „dał plamę” i kto powinien się wstydzić? Żeby na to odpowiedzieć, musimy zadać sobie kolejne pytanie: czym charakteryzuje się dobra szkoła?
Otóż współczesna dobra szkoła to taka, która jest nie tylko dobrze wyposażonym budynkiem, w którym przekazuje się i nabywa wiadomości, ale przede wszystkim miejscem, gdzie spotykają się ludzie dlatego, że sami tego pragną, wzbogacając przy tym własną osobowość.
Szkoła powinna tworzyć klimat zaufania, akceptacji i wolności, w którym otwartość i dialog umożliwiają porozumienie i swobodny przepływ informacji Powinna stwarzać okazje do korzystania ze wszystkich dostępnych źródeł wiedzy, takich jak książka, prasa, internet, radio i telewizja, teatr, film, turystyka, wychowanie artystyczne (muzyka, plastyka, taniec) a także muzea i wystawy, oraz uczyć jak dokonywać właściwej i pozytywnej selekcji materiału dostarczanego przez wspomniane środki. Odnoszę czasami wrażenie, że w Knyszynie zbyt mocno weszliśmy w świat historii zapominając o teraźniejszości i przyszłości.
Oczywiście osiągnięcia uczniów zależą od jakości kształcenia, od poziomu pracy nauczycieli i ich osobowości. Już Kochanowski pisał: „Ten mi najmilszy nauczyciel bywa, który jako naucza, tak sam wykonywa”. Na poziom pracy szkoły wpływa również kilka innych czynników. Jednym z nich są uzdolnienia młodzieży, innym — wysoka motywacja, jeszcze innym — dobre przygotowanie, wysoki poziom wiedzy i umiejętności prezentowany na początku kształcenia (i tu ma rację Marek Olesiewicz mówiąc o dobrej jakości kształcenia w gimnazjum). Jeszcze innym — jakość środowiska rodzinnego. No i oczywiście nie zapominajmy o atmosferze panującej w szkole. Jeżeli dyrekcja jest niewydolna, niezależnie w jakiej szkole, to można tylko powiedzieć „daremne żale, próżny trud bezsilne złorzeczenia...”.
Osobnym problemem jest syndrom „małego miasteczka”. Czasem odnoszę wrażenie, że część młodych ludzi, którzy zostają w małych miejscowościach i wsiach to ludzie bez ambicji, przegrani, którzy edukację zakończyli na szkole zawodowej lub średniej. Teraz najczęściej pracują za 1200 zł, przepijając swoją wypłatę. Zdarzają się oczywiście wyjątki. Ludzie jako istoty stadne, lubią bawić się w grupie, a — niestety — w małych miasteczkach trudno o to.
Jest taki wiersz Piotra Macierzyńskiego (z tomu "Odrzuty") o małych miasteczkach:
czasem to nawet lubię te małe miasteczka
czasem bo tak na co dzień to zgadzam się z Bursą
lecz gdzie indziej jest taki snobizm gdy przyjeżdża poeta
i pełna sala świec na stołach do wierszy cynika
a poezję rozumie tylko tych trzech pijanych pod ścianą
I lubię tego malarza który w ogóle nie czuje perspektywy
i jeszcze tego perkusistę co gra szybciej niż reszta zespołu
i powiedzieć im o tym bo nikt się tak nie obraża jak oni
a potem ten strach w oczach gdy idę ulicą wieczorem
a połowa chłopaków z miasteczka szuka mnie ze sztachetami
ale ja im to wybaczam bo nikt na świecie się tak nie angażuje
i nikt tak dobrze jak mieszkańcy małych miasteczek
nie bije w mordę.
A teraz kilka wspomnień z okresu kiedy szkoła rozkwitała. W roku 1974 przyszło mi wybierać szkolę. Bez wahania swoje kroki skierowałem do LO w Knyszynie. Czym się kierowałem? Każdy z nas ma w swoim życiu jakieś marzenia, uzdolnienia i chciałby je rozwijać i do nich dążyć. Moją największą pasją była zawsze muzyka i kiedy będąc w VIII klasie S.P. uczestniczyłem w Konkursie Piosenki Radzieckiej (taki wówczas był), to w eliminacjach gminnych brał udział zespół muzyczny z LO w Knyszynie. Wiedziałem, że muszę w nim zagrać w i wnieść do niego parę nowych pomysłów — no i tak się stało (członkowie zespołu to: Edward Malko, Wiesław Malko, Ryszard Siemieńczuk, Krzysztof Siemieńczuk, Stanisław Fiedorowicz, Tadeusz Czajkowski, Krystyna Węgrzynowicz, Krzysztof Kamiński, Andrzej Chodorowski).

Zabawa szkolna, rok 1976. K. i R. Siemieńczuk, S. Fiedorowicz
Dlaczego o tym wspominam? Bo jak już napisałem, szkoła musi czymś każdego przyciągać. Może to być sport na wysokim poziomie, zespół muzyczny, orkiestra dęta (czy ktoś jeszcze pamięta pana Przytomskiego?), świetni nauczyciele itp.
Przypomnijmy sobie te cudowne „odrabianki” z panem Franciszkiem Kruczałą, te dyskoteki, na które przyjeżdżali uczniowie m.in. z monieckiego liceum.
Czy ktoś jeszcze pamięta tę wspaniałą drużynę piłkarską (Kobeszko, Michelis, Adamski i wielu innych wspaniałych chłopaków).
Dlaczego za moich czasów tylu chętnych do nauki w LO Knyszyn było z Moniek, Tykocina, Korycina, Jasionówki, o pomniejszych miejscowościach nie wspomnę.
My uczniowie tamtego „starego” Liceum wspominamy go z łezką w oku. Dostałem wiele sygnałów od swoich byłych kolegów szkolnych, którzy z niedowierzaniem przyjęli wiadomość o nadchodzącej katastrofie. Tak, dla nas absolwentów to będzie katastrofa!